-
ArtykułyKsiążka: najlepszy prezent na Dzień Matki. Przegląd ofertLubimyCzytać3
-
ArtykułyAutor „Taśm rodzinnych” wraca z powieścią idealną na nadchodzące lato. Czytamy „Znaki zodiaku”LubimyCzytać1
-
ArtykułyPolski reżyser zekranizuje powieść brytyjskiego laureata Bookera o rosyjskim kompozytorzeAnna Sierant2
-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Czartoryska. Historia o marzycielce“ Moniki RaspenLubimyCzytać1
Biblioteczka
2024-05-12
2024-05-15
2024-05-14
W poprzedniej części Matylda wyjechała na wakacje do dziadka mieszkającego na intrygującej i jednocześnie fascynującej wyspie. Zaprzyjaźniła się z Saszą i spędzała z nią miło czas. Dzięki dziadkowi poznała wiele tajemnic związanych ze smokami trudno będzie wrócić na stały ląd, do zwyczajnego życia...
"Wakacje szybko dobiegały końca i Matylda ze smutkiem myślała o opuszczeniu przyjaciółki, dziadka, jachtu i wyspy."
Tuż przed samym wyjazdem pada propozycja, żeby Matylda została na wyspie do następnych wakacji. Gdy dziadek zachęca dziewczynkę do tego, rodzicom Matyldy nie pozostaje już nic innego, jak tylko wyrazić na to zgodę. Sasza jest zachwycona i dziewczynki już snują różne plany.
Gdy ze snu zostaje wybudzony potężny smok Watatsumi, który zaszył się w głębinach, morze zaczyna gwałtownie z wielka siłą uderzać falami o brzeg. Pan mórz i oceanów bardzo się zdenerwował, gdyż nie poznał świata, który wcześniej tu istniał. Zbyt dużo ingerencji człowieka, zbyt dużo betonu, zbędnych mostów. Nie po jego myśli to wszystko. Chce zatopić te niepotrzebne dzieła stworzone przez człowieka. Jego złość potęguje na wspomnienie smoka ognia, przez którego stracił oko...
Wydaje się, że teraz nie ma ratunku dla świata.
"Kiedy dochodzi do starcia wielkich smoków, umiera jakaś część świata, cierpi wszystko, co żyje. Wojna jest porażką."
Dziadek Matyldy widząc jakie zagrożenie niesie ze sobą gniew potężnego smoka, chce zwołać na wyspę inne smoki żeby zaczęły rozmawiać i zaradzić nieszczęściu a także uspokoić gniew Watatsumi. Sam jednak nie może opuścić swojej wyspy. Trzeba ruszyć w długi rejs. Ktoś musi zwołać radę smoków
Matylda bardzo się obawia przed pójściem do nowej szkoły. Jak sobie w niej poradzi? Czy polubią ją dzieci?
"To miał być pierwszy dzień w nowej szkole. Co prawda dziadek mówił, że nauka na wyspie to prawdziwa przyjemność, to samo powtarzała Sasza, ale Matylda czuła niepokój."
Wbrew obawom Matyldę miło przyjęto w szkole, a tak w ogóle, to zupełnie inaczej wygląda nauka na tej niezwykłej wyspie.
Gdy pewnego dnia dziewczynka zauważa, że jej dziadek zniknął, decyduje się bez wahania na wielką wyprawę jachtem. Razem z Saszą muszą uratować nie tylko swoją wyspę przed gniewem smoka, ale także cały świat. Czy uda się dziewczynkom zwołać radę smoków? Czy smoki zgodzą się przybyć na wyspę, żeby porozmawiać o rozejmie? Gdzie zniknął dziadek Matyldy? Nie wolno mu było przecież opuszczać wyspy.
"Nic nie jest takie, jak się wydaje. To, co jest łatwe, może okazać się trudniejsze, niż myślisz.
To, czego się boisz, jest tym, czego szukasz."
Ciekawa fabuła i bohaterzy a dodatkowo niesamowicie piękne ilustracje, aż się chce je oglądać kilka razy. Moje wnuki były zachwycone lekturą. Zresztą musiałam przeczytać raz jeszcze część pierwszą i później tę drugą. Myślę, że to jeszcze nie koniec serii...
"Rada smoków" to baśniowa i niezwykła opowieść o smokach o sile przyjaźni i wielkiej odwadze dziewczynek a także o niesamowitej przygodzie, którą chciałoby się przeżyć.
Za możliwość przeczytania książki przed premierą dziękuję Wydawnictwu Agora i Pani Bognie Piechockiej z PRart Media.
W poprzedniej części Matylda wyjechała na wakacje do dziadka mieszkającego na intrygującej i jednocześnie fascynującej wyspie. Zaprzyjaźniła się z Saszą i spędzała z nią miło czas. Dzięki dziadkowi poznała wiele tajemnic związanych ze smokami trudno będzie wrócić na stały ląd, do zwyczajnego życia...
"Wakacje szybko dobiegały końca i Matylda ze smutkiem myślała o...
2024-05-06
Jeżeli jesteście gotowi się zmierzyć się fabułą nieco przypominającą film "Omen", to książka "Złe dziecko" jest właśnie dla Was. Przecież już tytuł wskazuje nam, że treść musi być związana za "złym dzieckiem", czyli nie raczej niegrzecznym, ale złym w tym innym znaczeniu...
Fabuła podzielona jest na dwa wątki, w których są inni narratorzy i chociaż obie części płyną tak obok siebie choć czasem się przeplatają, to z pozoru nic ich nie łączy. Nawet początkowo wydaje się, że to zupełnie inne historie, lecz później jakby rozrzucone klocki wskakują na swoje miejsca i wszystko jest spójne.
Po wielu latach starań o dziecko, wreszcie udaje się Beth zostać matką. Jej mąż Doug również jest szczęśliwy, bo tak naprawdę w życiu brakowało im tylko dziecka do szczęścia.
Często wielu osobom wydaje się, że to bardzo proste zostać rodzicami, nie zdają sobie jednak sprawy, że nie wszystkim to tak lekko przychodzi. A nie zawsze jest to przyczyna łatwa do wyjaśnienia, nawet specjaliści czasem rozkładają ręce, bo niby wszystko jest w porządku a jednak się nie udaje. Tak właśnie było przez kilka lat z Beth i Dougiem.
"Wiedziałam, że jest mnóstwo szczęśliwych bezdzietnych kobiet, które prowadzą w pełni satysfakcjonujące życie, ale ja do niech nie należałam. Odkąd pamiętam, marzyłam tylko o własnej rodzinie."
Hannah była zatem długo wyczekiwanym dzieckiem. Rodzice nie szczędzili jej miłości, ale Beth od początku wydawało się, że dziewczynka nie odwzajemnia uczuć. Jest jakaś zimna, nieczuła a jej spojrzenie jest wręcz lodowate. Nie spodziewała się jednak do czego może być zdolny taki mały słodko wyglądający aniołek...
Okazało się, że dziewczynka lubi krzywdzić inne osoby i wtedy dopiero się uśmiecha. Może to wydawać się dziwne, że dziecko w wieku przedszkolnym potrafi być tak okrutne.
"A jednak wiedziałam. W jakimś sensie już wtedy wiedziałam, że z moją córką coś jest nie tak. To był instynkt, najczystszy i najprawdziwszy, taki, dzięki jakiemu zwierzęta wyczuwają, że w ich stadzie dziej się coś złego."
Aż strach pomyśleć, do czego może być zdolne takie dziecko, gdy dorośnie...
W drugim wątku Clara zgłasza na policji zaginięcie swojego partnera. Luke nie wrócił na noc, a jego telefon został w domu. Początkowo Clara myślała, że jej chłopak zabalował dłużej na imprezie i zasnął u kumpla, lecz gdy nie pojawił się w pracy na ważnym spotkaniu, ogarnęły ją złe przeczucia. A gdy na jaw zaczynają wychodzić różne rodzinne tajemnice, sprawa zniknięcia chłopaka zaczyna wyglądać coraz poważniej.
Co lub kto łączy obie historie? Jak potoczą się losy Hannah? Do czego może się posunąć? Czy Clara odnajdzie swojego chłopaka?
"Złe dziecko" to fantastyczna historia i dający do myślenia thriller.
Książkę przeczytałam dzięki Bonito i Dobre Chwile.
Jeżeli jesteście gotowi się zmierzyć się fabułą nieco przypominającą film "Omen", to książka "Złe dziecko" jest właśnie dla Was. Przecież już tytuł wskazuje nam, że treść musi być związana za "złym dzieckiem", czyli nie raczej niegrzecznym, ale złym w tym innym znaczeniu...
Fabuła podzielona jest na dwa wątki, w których są inni narratorzy i chociaż obie części płyną tak...
2024-05-04
“Szczęście ma smak szarlotki” to ciepła i lekka opowieść obyczajowo-romansowa. Książka napisana jest prostym językiem, to jakby pamiętnik, który główna bohaterka zaczęła pisać dopiero przed trzydziestką. Mira jest samotną matką, wychowuje siedmioletnią Manię i chociaż ojciec dziewczynki pomaga je w tym, to jego lekkomyślny sposób życia spowodował to, że para się rozstała dość szybko. Mira pracuje jako nauczycielka, chociaż ostatnio jakby utknęła w jednym miejscu i wie, że zdecydowanie nie lubi już swojej pracy.
"Pamiętnika nie pisałam nigdy, nawet jako mała dziewczynka. Co mi się nagle stało? Chyba się starzeję."
Mira w swoim pamiętniku zapisuje swoje odczucia, wspomina zawody miłosne, trudności związane z pracą nauczycielki, ale przede wszystkim chce zrobić listę rzeczy, które przed trzydziestką chce zrobić wreszcie tylko dla siebie, nawet coś wręcz szalonego, bo wcześniej nigdy nie miała na to czasu lub chęci. Gdy lista jest gotowa - czas na realizację...
Nieudany związek z Jackiem wyrył na długi czas rysę w jej sercu. I pewnie dlatego nie potrafi zaufać mężczyźnie lub po prostu nie trafiła na bardziej odpowiedzialnego. Jednak jej matka jest tak zauroczona swoim niedoszłym zięciem, że ciągle próbuje ich na nowo połączyć. Mira wdzięczna jest swojej przyjaciółce Łucji za to, że jest, za to że zawsze podtrzymuje ją na duchu i zawsze ma dla niej nie tylko czas i potrafi pocieszyć, ale zawsze ma dobrą radę i za to, że często musi ją stawiać do pionu.
"Zawsze dziękowałam losowi za to, że postawił na mojej drodze cudowną przyjaciółkę, ale dziś miałam jeszcze ochotę skakać z radości."
"Łucja to jedyna osoba na świecie, którą czasem jednocześnie mam ochotę pogłaskać po głowie i rozszarpać na kawałki. Chociaż znamy się od podstawówki, ciągle mam wrażenie, że mogłybyśmy gadać godzinami i nie mamy dość."
Autorka zebrała w swojej powieści grupę ciekawych i sympatycznie nakreślonych bohaterów. Aż chce się niektórym mocno kibicować w realizacji ich życiowych planów, za to niektórym życzyć się chce tego, żeby im się nie powiodło...
I chociaż od początku niby wiadomo jak skończą się niektóre wątki, to i tak z ciekawością śledzimy rozwój fabuły i zachodzące między postaciami relacje. Zaskakujące zakończenie psuje niejako sielankową opowieść i sugeruje, że będzie ciąg dalszy, bo w taki sposób nie może się zakończyć ta historia. Jak ja nie lubię takich końcówek...
To opowieść o zwykłym, codziennym życiu, jakie większość z nas zna, o pragnieniach, marzeniach, o przyjaźni i miłości (nie tylko rodzicielskiej), o manipulacjach i zdradzie, o problemach, z którymi często sami się borykamy, ale jakże "przyjemniej" czyta się, gdy dotyka to inne osoby a nie osobiście nas...
A jaki związek ma z tą historią szarlotka? O tym już sami musicie przeczytać. Ja po lekturze tez musiałam zażyć lek w formie pysznej szarlotki...
Książkę przeczytałam w ramach Akcji Recenzenckiej Lubimy Czytać.pl
Dziękuję Pani Aleksandrze Kowalskiej z Wydawnictwa MUZA za otrzymaną książkę.
“Szczęście ma smak szarlotki” to ciepła i lekka opowieść obyczajowo-romansowa. Książka napisana jest prostym językiem, to jakby pamiętnik, który główna bohaterka zaczęła pisać dopiero przed trzydziestką. Mira jest samotną matką, wychowuje siedmioletnią Manię i chociaż ojciec dziewczynki pomaga je w tym, to jego lekkomyślny sposób życia spowodował to, że para się rozstała...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-05-03
#Wyzwanie LC maj 2024
"Brzeg Juno wciąż jeszcze był pusty, po nabrzeżnym piachu nie biegały dzieci, nie szczekały psy turystów, woda chlupotała na wietrze."
Znam nieco jezioro Juno i jego okolice, to zdecydowanie spokojniejsze miejsce i w dodatku bardziej czyste niż inne jeziora wokół Mrągowa...
Idealne miejsce odpoczynku dla osób pragnących uciec od zgiełku turystycznego, portowego miasteczka. Pewnie dlatego ten tytuł zachęcił mnie do sięgnięcia po książkę.
Nie czytałam jeszcze żadnej książki autorki, lecz po lekturze "Juno" postaram się nadrobić zaległości.
W powieści poznajemy historię dwóch sióstr i jak to zazwyczaj bywa w baśniach, jedna z nich jest mądra a druga piękna... Siostry, ale zupełnie do siebie niepodobne, są jak ogień i woda i to nie tylko z wyglądu, ale także z charakteru.
"Aleksandra, jak to mówią, świetnie się zapowiadała. Była tym wiejskim dzieckiem, które stawiano za przykład - uczyła się pilnie, była pokorna i grzeczna, zamiast robić głupoty oddała się nauce, ostatecznie została siostrą mądrą, która na studiach przez cztery lata dostawała stypendium rektorskie, a potem znalazła pracę w ogólnopolskich mediach."
"Marianna z dwóch sióstr była tą - jak to w baśniach na przykład bywa - piękniejszą. Niby siostry, a zupełnie niepodobne, któreś z tych jaj doprawdy musiało być kukułcze, ha, ha. Tylko które?"
Aleksandra mieszka w Warszawie z mężem i trzema synami, ma dobrą pracę, której wiele osób jej zazdrości, próbuje też pisać powieści, ale chciałaby czegoś więcej, marzy jej się wielka sława jako uznanej pisarki. Marianna natomiast mimo tego, że została w rodzinnej wsi na Mazurach jest jakby bardziej znana w mediach od swojej starszej siostry. Lecz również nie jest do końca szczęśliwa, chciałaby zostać matką, a chociaż z Romanem ciągle się starają to nic z tego nie wychodzi. Kilka razy już poroniła i z tego powodu zmaga się z poczuciem winy. Tym bardziej, że ich matka zmarła po jej narodzinach, a niektórzy nawet obwiniają ją o jej śmierć... Siostry nie maja zbyt dobrych relacji, chociaż nie można ich jednocześnie nazwać złymi, tak naprawdę, to nie mają niemal żadnej relacji. Rzadko spotykają się ze sobą i mało rozmawiają...
Gdy ojciec obu kobiet zmaga się z chorobą nowotworową a w końcu ląduje w hospicjum, wydawać się może, że w końcu relacje sióstr mogą się zmienić. Czy jednak tak będzie?
Choroba to trudny temat. Znam go dobrze. Moja mama chorowała na raka a teraz ja walczę z tym wrednym skorupiakiem. Wiem więc, jak to jest, kiedy człowiek zmienia się diametralnie już nawet po usłyszeniu diagnozy lekarza.
"Choroba odkrawa z ciebie kawałek po kawałku, odbiera ci ciało, które stopniowo zapada się i niknie, umysł wyłącza się w narkotycznych wizjach, odpływa w krainę bredni i chorych snów, majątek już do niczego ci się nie przyda, bo leżysz w hospicjum i nawet łapówki nie masz jak dać, rodzina musi się nauczyć żyć, gdy ciebie już nie będzie."
Autorka znakomicie przedstawia historię sióstr a my dzięki temu możemy z innej perspektywy spojrzeć na własne życie przez pryzmat tej opowieści. Może nawet pozwoli na naprawienie niektórych błędów w relacjach z najbliższymi i nie tylko. Książka zmusza niejako do refleksji nad swoim życiem i być może nawet pozwoli na podjęcie bardziej trafnych życiowych decyzji.
Historia chociaż może smutna, ale znajdziemy w niej również sporą dawkę humoru i powody do uśmiechu.
Książkę przeczytałam w ramach Akcji Recenzenckiej Lubimy Czytać i Wydawnictwa Literackiego.
#Wyzwanie LC maj 2024
"Brzeg Juno wciąż jeszcze był pusty, po nabrzeżnym piachu nie biegały dzieci, nie szczekały psy turystów, woda chlupotała na wietrze."
Znam nieco jezioro Juno i jego okolice, to zdecydowanie spokojniejsze miejsce i w dodatku bardziej czyste niż inne jeziora wokół Mrągowa...
Idealne miejsce odpoczynku dla osób pragnących uciec od zgiełku turystycznego,...
2024-05-02
Ostatnio wpadło w moje ręce kilka książek o tematyce szpiegowskiej, nie jestem może znawczynią tej tematyki, ale czytałam wcześniejsze powieści autorstwa Piotra Gajdzińskiego, więc wiedziałam, że i na tej się nie zawiodę. "Fabryka szpiegów" jest to trzecia część serii z dziennikarzem Rafałem Terleckim, to kryminalny thriller, który wciąga od pierwszych stron!
Wydawać by się mogło, że nic już w tej tematyce nie powinno czytelnika zaskoczyć, a jednak zaskakuje i niejednokrotnie. Nie jest to łatwa lektura, ale za to niesamowicie przykuwa uwagę i naprawdę bardzo trudno jest oderwać się od lektury. Tu nie ma ani chwili czasu na nudę czy znużenie. Niesamowity klimat tej historii i dobrze wykreowani bohaterzy.
Znany z wcześniejszych książek dziennikarz Rafał Terlecki, spotyka się z amerykańskim agentem, z którym wcześniej już współpracował. Tym razem John podsuwa Rafałowi nowy temat na reportaż i jednocześnie daje mu namiary na osoby, które mogą mu pomóc w zdobyciu informacji. Musi ponownie wrócić do rodzinnego Wolsztyna, bo właśnie w jego okolicznych lasach funkcjonowała szkoła nielegałów utworzona przez sowiecki wywiad.
Fabułę autor prowadzi w kilku płaszczyznach czasowych, obecnie, czyli w 2022 roku oraz w 1945 roku ale także w czasie późnego peerelu.
"Wojna to koszmarne doświadczenie, zmienia wszystko."
Terlecki ma spore szanse na prowadzenie swojego dochodzenia na temat szkoły produkującej niejako sowieckich szpiegów, bo jest jakby swój, ma tu jeszcze znajomych i przyjaciół, więc łatwiej mu pytać mieszkańców. Chociaż wielu zasłania się niepamięcią a inni w ogóle nic nie słyszeli. Zresztą znaczna część z pewnością nawet nie może nic wiedzieć, bo sprowadzili się tu już w późniejszych latach a ci, co mogliby pamiętać nie żyją...
Autor sprawnie przeplata teraźniejszość z minionymi wydarzeniami i tworzy jedną, spójną całość. I chociaż czasem wydaje się, że fabuła jest już dość przewidywalna, to jednak autor nie pozwala czytelnikowi zbyt łatwo zgadnąć dalszego ciągu i myli tropy.
Nie sprawdzałam czy akurat pod Wolsztynem była taka szkoła nielegałów, utworzona przez jednego z asów sowieckiego wywiadu, ale wiem, że tego typu szkoły funkcjonowały w naszym kraju. Wyszkoleni w nich szpiedzy przerzucani później byli na zachód do różnych krajów.
"Generał Jegor Jaszugin stworzył doskonały program szkolenia i przygotowania nielegałów do życia na Zachodzie, ale jak to często bywało w Związku Sowieckim, trwano przy nim, nie uwzględniając zmian zachodzących w amerykańskim i zachodnioeuropejskim społeczeństwie."
Rafał Terlecki to odważny dziennikarz i gdy już podłapie jakiś dobry temat, to drąży nie poddając się i nie daje się nawet nikomu zastraszyć. A tym razem również nie będzie łatwo, jednak chcąc doprowadzić swoje dziennikarskie śledztwo do końca, Terlecki gotów jest nawet narazić własne życie...
Mroczne sekrety, odkrywane tajemnice, różne dziwne doświadczenia i szkolenia agentów, to tylko kilka intrygujących tematów zachęcających do lektury. A dodam jeszcze, że autor wplata również wątki współczesnej polityki naszego kraju i wojnę w Ukrainie.
"Nie znam się na polityce, ale żyję już na tym świecie dostatecznie długo, aby wiedzieć, że ludzie nieustannie rozprawiający o patriotyzmie i Bogu często mają na sumieniu bardzo nieładne uczynki..."
Książkę przeczytałam w ramach Akcji recenzenckiej portalu Lubimy Czytać. Dziękuję Pani Mai Szczypińskiej i Wydawnictwu "MUZA" za egzemplarz książki.
Ostatnio wpadło w moje ręce kilka książek o tematyce szpiegowskiej, nie jestem może znawczynią tej tematyki, ale czytałam wcześniejsze powieści autorstwa Piotra Gajdzińskiego, więc wiedziałam, że i na tej się nie zawiodę. "Fabryka szpiegów" jest to trzecia część serii z dziennikarzem Rafałem Terleckim, to kryminalny thriller, który wciąga od pierwszych stron!
Wydawać by...
2024-04-30
Nie jestem znawczynią powieści Marcela Mossa, bo to dopiero moja druga książka, którą przeczytałam, lecz bardzo mi się podobała i zapadła na dłużej w sercu.
Wpływ na to z pewnością mają główni bohaterzy "Polany", czyli bliźnięta... A że ja mam w rodzinie sporo takich rodzeństw, więc pewnie dlatego tak bardziej osobiście odebrałam tę historię, bo myślałam o konkretnych osobach.
Prolog wprowadza nas w tragiczne wydarzenia sprzed lat z udziałem Sambora i Lilii Malczewskich.
Następnie autor przenosi fabułę w czasie, dwadzieścia siedem lat później..
Mimo tego, że Sambor i Lilia są bliźniętami, to ich relacje nigdy jakoś nie były zbyt zażyłe, można nawet powiedzieć, że nie darzyli się nie tylko miłością, ale także i przyjaźnią. Żyli tak obok siebie i każde z nich miało różne żale i pretensje do siebie nawzajem. Po tragicznej śmierci rodziców, Sambor przekonał się, że lepiej dla niego, gdy będzie się trzymał od siostry jak najdalej, więc gdy tylko nadarzyła się okazja, wyjechał z Runowa. Został policjantem, ożenił się i cieszył z narodzin córki. Lecz życie nadal go nie rozpieszczało, i ani praca ani tym bardziej rodzina nie dały mu szczęścia...
"Ludziom od dziecka wmawia się, że rodzina jest najważniejsza i choćby nie wiadomo co się działo, musi się zawsze wspierać. A potem niektórzy latami trzymają się toksycznych krewnych, gniją od środka, aż wreszcie kończą z pętlą na szyi lub podciętymi żyłami. Znam takie przypadki."
Gdy Sambor zerwał wszystkie kontakty z siostrą, nie chciał nawet słuchać tego, co o niej opowiada przyjaciel w czasie rozmów telefonicznych.
Gdy w Runowie zaginął Artur Krynicki, a miesiąc później z rzeki wyłowiono zwłoki kobiety, Albert informuje o tym Sambora. Tym bardziej, że śledczy podejrzewają, że to może być Lilia Malczewska, więc Sambor musi wrócić, żeby zidentyfikować ciało kobiety...
Były policjant dość niechętnie zgadza się wrócić, ale wie, że musi to zrobić, żeby w końcu zamknąć ten etap, jeśli to naprawdę jego siostrę znaleziono martwą w rzece.
Nielubiana we wsi Lilia, która żyła na uboczu i zachowywała się bardzo dziwnie, ciągle dostarczała mieszkańcom nie tylko tematów do plotek, ale również wywoływała różne skandale, nie przejmując się opinią kogokolwiek. Żyła tak, jak chciała, po swojemu.
"Zawsze czuł, że Lilia nie skończy dobrze, i latami się do tego przygotowywał."
Miejscowa policja wciąga Sambora w dochodzenie. Malczewski zdaje sobie sprawę z tego, że być może mroczny las i jego tajemnice miały wpływ na ostatnie wydarzenia. Nie chciałby wracać do wydarzeń sprzed lat, lecz chyba nie ma wyjścia. Gdy jeszcze zjawia się w Runowie jego młodzieńcza miłość, powoli wszystko zaczyna się układać...
Co łączy zaginięcie Krynickiego ze śmiercią Lilii? Jakie tajemnice skrywa leśna polana? Dlaczego ludzie boją się tego lasu? Czy Sambor zdoła ustalić przyczynę śmierci siostry?
Do tej książki przyciągnęła mnie okładka, która zapowiadała, że będzie mrocznie i tak właśnie było.
Zakończenie wskazuje na ciąg dalszy... ja z chęcią przeczytam następną część, gdy się ukaże.
Książkę przeczytałam dzięki Bonito i Dobre Chwile.
Nie jestem znawczynią powieści Marcela Mossa, bo to dopiero moja druga książka, którą przeczytałam, lecz bardzo mi się podobała i zapadła na dłużej w sercu.
Wpływ na to z pewnością mają główni bohaterzy "Polany", czyli bliźnięta... A że ja mam w rodzinie sporo takich rodzeństw, więc pewnie dlatego tak bardziej osobiście odebrałam tę historię, bo myślałam o konkretnych...
2024-04-27
#Wyzwanie LC kwiecień 2024
„Willa przy Perłowej” to kontynuacja powieści Pauliny Molickiej „Księgarenka na Miłosnej”. Co prawda, nie czytałam pierwszej części, ale mimo to nie odczułam zbytnio tego, w zasadzie można nawet potraktować ja jako zupełnie odrębną opowieść. Chociaż ja wrzuciłam już poprzednią część na swoją wirtualną półkę na Legimi...
Wielokrotnie już wspominałam, że jestem okładkową sroczką, więc i ta niemal cukierkowa i bajeczna okładka przyciągnęła mój wzrok. A gdy dzisiaj moja wnuczka zobaczyła jak czytam książkę, również się nią zachwyciła, myśląc, że to bajka, którą dla niej przygotowałam. Jednak nie jest to tak różowa historia, jak mogłaby wskazywać okładka. To opowieść poruszająca wiele trudnych tematów, pełna emocji i wzruszeń, mądra i niejako zmuszająca do refleksji.
Czyta się ją bardzo lekko i przyjemnie, aż chce się przewracać kolejne kartki. Dla mnie to był prawdziwy relaks i odpoczynek od własnych problemów.
Co można zrobić gdy zranią nas najbliższe nam osoby? Każdy z pewnością miałby jakiś pomysł, lecz najlepszym chyba sposobem jest... ucieczka. Od wszystkiego i od wszystkich.
Nie jest to chyba dobry pomysł, chociaż właściwie każdy nie byłby w takiej sytuacji dobry...
Michalina zawiodła się nie tylko na przyjaciółce, którą traktowała jak siostrę, ale również na ojcu. Dwie najbliższe jej osoby tak mocno ja zraniły, że dziewczyna nie miała już ochoty ani z nimi rozmawiać, ani tym bardziej na nich patrzeć. Spakowała się w małą walizkę i wyjechała do miasteczka, w którym mieszka brat ojca. Ojciec już jakiś czas temu zerwał kontakty z bratem, więc Michalina nie miała pewności, jak stryj na jej widok zareaguje i czy w ogóle przyjmie ją pod swój dach.
"Uciekła, to był fakt. Jedyna pewność w ostatnich tygodniach."
"Przyjeżdżając do miasteczka, miała poczucie, że spakowała do niej tylko żal, rozgoryczenie, poczucie samotności, może zalążki nienawiści."
Przypadkowo spotyka Krystynę, starszą kobietę, która zasłabła. Odprowadza ją do domu i w taki sposób trafia do willi na ulicy Perłowej, która dawniej nie tylko lśniła blaskiem, ale gdzie przez kilka pokoleń odbywały się także różne spotkania i imprezy towarzyskie, to miejsce tętniło życiem i przyciągało do siebie rzesze klientów. Obecnie willa świeci, ale pustkami, a właścicielka nie radzi sobie z problemami finansowymi a na pomoc syna liczyć zbytnio nie może. Co prawda, matka (Krystyna) wspiera ją, ale tylko duchowo, bo nie ma innych możliwości. Powoli dociera do niej, że musi zamknąć swój pensjonat...
"Wiedziała, że Grażyna potrzebuje oddechu. Tak, była roztrzepana, ale miała też dobre serce, które w biznesie na dłuższą metę przestało być opłacalne, a z czasem zaczęło przynosić coraz większe długi."
Michalinie spodobał się ten mały, ale klimatyczny pensjonat i zaproponowała Grażynie (właścicielce) swoją pomoc. Marketing i media społecznościowe to przecież to, na czym znała się najlepiej, tym się zajmowała w korporacji. Grażyna daje szansę i Miśce i swojej willi, mając nadzieję, że pomysł dziewczyny wypali. Zatrudnia ją tymczasowo i jak część wynagrodzenia oferuje jeden z pokoi do zamieszkania. Michalina zgadza się na taki układ, nie chciałaby ciągle "wisieć" u stryja, woli go odwiedzać...
W willi dziewczyna spotyka Adama, mężczyznę, który już niejednokrotnie zdenerwował ją szybką jazdą samochodem po miasteczku. To syn Grażyny i wnuk Krystyny, więc będzie go spotykała częściej. Jednak im dłużej mieszkała w willi, tym bardziej sam jego widok podnosił jej ciśnienie, nie musiał nawet nic mówić. Zresztą Adam również nie pała zbytnią sympatią do dziewczyny i podważa jej pomysły na ratowanie biznesu matki.
Michalina nie dość, że musi mierzyć się z własnymi problemami rodzinnymi, to jeszcze wzięła sobie na głowę problemy innych.
Czy uda się Michalinie przywrócić popularność pensjonatu? Jak potoczą się jej relacje z synem właścicielki? Dlaczego właściwie Michalina uciekła od ojca?
Ta powieść praktycznie czyta się sama dostarczając jednocześnie tak wiele dobrych emocji, że znakomicie poprawia humor nawet w pochmurne i złe dni.
Dziękuję Wydawnictwu DRAGON za otrzymany egzemplarz książki.
#Wyzwanie LC kwiecień 2024
„Willa przy Perłowej” to kontynuacja powieści Pauliny Molickiej „Księgarenka na Miłosnej”. Co prawda, nie czytałam pierwszej części, ale mimo to nie odczułam zbytnio tego, w zasadzie można nawet potraktować ja jako zupełnie odrębną opowieść. Chociaż ja wrzuciłam już poprzednią część na swoją wirtualną półkę na Legimi...
Wielokrotnie już...
2024-04-25
#Wyzwanie LC kwiecień 2024
"Walerka i bohaterki Jastry" to druga część z serii "Borkowie i kaszubskie przygody" autorstwa Darii Kaszubowskiej. Nie czytałam, co prawda części pierwszej, ale postaram się to nadrobić, tym bardziej, że książkę tę czytałam już po raz drugi swoim wnukom, bo tak bardzo im się podobała.
Ja kilka razy byłam na Kaszubach, mam tam znajomych, więc trochę jakby "obsłuchałam się" z tym językiem, ale maluchom musiałam wytłumaczyć co trudniejsze wyrażenia. Jednak nie sprawiło mi to żadnego problemu, a dzieci bardzo chętnie słuchały tej opowieści.
Franc, Walerka, Otylka i Bruno są rodzeństwem, od dwóch lat mieszkają na Kaszubach, bo stąd pochodzą ich rodzice. Nie wiedzą jeszcze wielu rzeczy o tym regionie, ale chętnie poznają nie tylko język, ale także zwyczaje oraz wierzenia i każdego dnia coś nowego i fascynującego odkrywają i przekonują się, że nie jest to takie zupełnie zwyczajne miejsce.
A w dodatku oni nie są takimi zupełnie zwyczajnymi dziećmi.
"Bruno, Otylka, Walerka i Franc Borkowie byli rodzeństwem. Jeszcze dwa lata temu żadne z nich nie pomyślałoby, że znajdą dom na Kaszubach."
Kończą się wakacje, czas do szkoły, a szkoła, do której chodzą Borkowie nie jest taka, jaką większość z nas zna, ich szkoła jest wyjątkowa, bo typowo kaszubska. Dzieci nie tylko uczą się w niej języka kaszubskiego, ale również o historii swojego regionu a ściany i wszystkie meble pomalowane są na siedem kolorów: żółty, zielony, czarny, czerwony i trzy odcienie niebieskiego. To typowe kolory używane w tradycyjnym hafcie kaszubskim, niebieskie oznaczają niebo, jezioro i morze, zieleń - łąki i lasy, żółć symbolizuje słońce, czerwień zaś miłość do ziemi ojczystej a czerń oddaje trud pracy ludności kaszubskiej.
"Na Kaszubach - tak jak w całej Polsce - było wiele szkół. Jednak nie wszyscy dyrektorzy mieli w sobie skrę Ormuzda, czyli rozumieli potrzeby kaszubskich dzieci. Nie wszędzie można było się uczyć kaszubskiego."
Do tak pięknej i kolorowej szkoły dzieci dość chętnie uczęszczają, chociaż i w niej nie brakuje rozrabiaków i problemów pedagogicznych. Szumnie i wesoło rozpoczęty nowy rok szkolny zapoczątkował jednak całą lawinę nieplanowanych zdarzeń. Coś dziwnego zaczęło się dziać z panią dyrektor, która już następnego dnia zaczyna wprowadzać coraz dziwniejsze zakazy i nakazy aż w końcu całą szkołę przemalowano na kolor szary... Dlaczego? Przecież właśnie ona była najżarliwszą zwolenniczką i kolorów kaszubskich i wszystkich tradycji, była prawdziwą Kaszubką. Co lub kto wpłynął na jej coraz dziwniejsze zachowanie? Czy to sprawka Arymana, czy ktoś inny chce zniszczyć kaszubskie tradycje?
Walerka z rodzeństwem przyjaciółmi postanawiają znaleźć przyczynę zmiany dyrektorki, bo chcą nadal móc uczyć się języka kaszubskiego i być wiernym tradycji.
Na jaki pomysł wpadła dziewczynka? Kto przyjdzie jej z pomocą? Czy uda się uratować kaszubską szkołę?
Myślę, że nie jest ważne, czy byliście na Kaszubach i czy znacie ich język czy tradycje, ale ta historia przepełniona baśniową magią z pewnością Was zauroczy.
Książka jest w dodatku pięknie wydana, dzieci mogą ją wertować wielokrotnie bez obawy rozpadu, a klimatyczne i cudowne ilustracje Katarzyny Wójcik dopełniają całe dzieło.
W dodatku każdy rozdział znaczony jest kaszubski motywem, cały czas więc wiemy, w jakim regionie się znajdujemy.
Książka jest rewelacyjna nie tylko dla dzieci, i nie tylko dla Kaszubów.
Zdecydowanie dla nas wszystkich.
Polecam!
Dziękuję Pani Marcie Kucharz i Wydawnictwu Mięta za możliwość przeczytania książki.
#Wyzwanie LC kwiecień 2024
"Walerka i bohaterki Jastry" to druga część z serii "Borkowie i kaszubskie przygody" autorstwa Darii Kaszubowskiej. Nie czytałam, co prawda części pierwszej, ale postaram się to nadrobić, tym bardziej, że książkę tę czytałam już po raz drugi swoim wnukom, bo tak bardzo im się podobała.
Ja kilka razy byłam na Kaszubach, mam tam znajomych, więc...
2024-04-22
Ja chyba od urodzenia jestem kociarą, bo odkąd pamiętam, to zawsze wokół mnie były koty lub chociaż jeden. I tak zostało do dziś. Miłość do nich przekazałam z mlekiem swoim dzieciom a one swoim dzieciom. Wszyscy mamy w domach koty..., psy tez się trafiają, ale u mnie obecnie mieszka Król Gustaw I zwany po prostu Guciem.
Gdy zobaczyłam w Klubie Recenzenta książkę "KOTomyśli" od razu wiedziałam, że to lektura dla mnie. Co prawda jest to dość cienka książeczka, ale zawiera w sobie tak dużo mądrych wiadomości o kotach, więc myślę, że nawet psiarze polubią je, gdy przeczytają książkę. Jeżeli ja potrafiłam (razem z dziećmi) przekonać męża do posiadania kota, to wiem, że każdy może je polubić. Mój mąż był zdecydowanym przeciwnikiem kota w domu (na podwórku mu nie przeszkadzał), ale gdy maleńki Gucio spojrzał na niego oczkami kota ze Shreka, skradł mu serce od razu i teraz nawet kota siedzącego przy nim na stole, mąż karmi smakołykami ze swojego talerza...
"Kot nastraja filozoficznie. Siedząc z kotem, siedzisz i myślisz. Kot myśli, Ty myślisz, stad KOTomyśli."
Autor tej książeczki, Pan Andrzej Kwaśniewski napisał go pod wpływem swoich kotów. To efekt ciągłego przebywania z tymi mądrymi zwierzętami. Kot, jaki jest, każdy widzi, i każdy również wie, że nie można się oprzeć kociemu spojrzeniu. Nawet gdy człowiek się zdenerwuje, to wystarczy tylko rzucić okiem na kota i cała złość na niego wyparuje. Pan Andrzej podaje tak wiele przykładów korzyści z posiadania kota, że musiałabym zacytować kilka stron..., ale jedną korzyść Wam zdradzę:
"Nie musisz systematycznie sprzątać. Zawsze możesz powiedzieć niezapowiedzianym gościom, że to koty przed chwilą nabrudziły."
"Nie możesz odkurzać bibelotów na komodzie. Najpóźniej trzeciego dnia pobytu kota w domu kot zrzuci je i potłucze."
Powiem za autorem tej książeczki, że do szczęścia wystarczy jeden kot, ale do pełni szczęścia potrzebne są... dwa koty.
Mnie bardzo spodobały się również ilustracje w tej książce.
To bardzo miła lektura, nawet czytałam ją kilka razy, bo moje wnuki bardzo chciały poznać nowe ciekawostki o kotach. I chociaż przeczytałam już wiele publikacji na ich temat, to ciągle mi mało i zawsze znajdę coś, czego jeszcze nie wiedziałam lub czym zaskoczyć swojego pupila a także często się uśmiechnąć.
Na koniec autor przytacza sporą dawkę cytatów sławnych ludzi.
"Psy patrzą na nas z szacunkiem, koty z pogardą, a świnie jak na równych sobie." - Winston Churchill
Świetna lektura na poprawę humoru. Dziękuję Panu Andrzejowi Kwaśniewskiemu za otrzymaną książkę.
Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.
Ja chyba od urodzenia jestem kociarą, bo odkąd pamiętam, to zawsze wokół mnie były koty lub chociaż jeden. I tak zostało do dziś. Miłość do nich przekazałam z mlekiem swoim dzieciom a one swoim dzieciom. Wszyscy mamy w domach koty..., psy tez się trafiają, ale u mnie obecnie mieszka Król Gustaw I zwany po prostu Guciem.
Gdy zobaczyłam w Klubie Recenzenta książkę...
2024-04-07
# Wyzwanie LC kwiecień 2024
"Piekielna sztuka" to zadziwiająca książka. Nie wiem nawet czy kiedykolwiek taką czytałam. Znajdziemy w niej niemal wszystko: i kryminał, i zbrodnię, i miłość, i zdradę, i thriller, i psychologiczną zagadkę, a jednak mimo tego lektura tej książki daje satysfakcję, wywiera wielkie wrażenie wywołując jednocześnie wiele emocji i zmusza do refleksji.
Cieszę się, że miałam możliwość jej przeczytania.
"Jesień w Atlancie jest magiczna, temperatura spada, ale słońce wciąż mocno grzeje, drzewa w tym czasie stroją się w najwytworniejsze szaty, aby godnie pożegnać świat gasnący wraz z nadejściem mrozów."
John McLain kandyduje w wyborach na gubernatora stanu Georgia. Wszystko idzie zgodnie z planem, wspiera go kochająca żona a kampanię bardzo dobrze zajął się się jego syn.
Jednak po jednym z wieców puściły hamulce i John popełnił błąd, który może zniszczyć nie tylko jego karierę, ale także i rodzinę. Gdy tuż przed wyborami okazuje się, że jego sekret zna rywal, sprawa zaczyna się komplikować. John nie widzi żadnego dobrego wyjścia z tej sytuacji. Nagle w jego życiu pojawia się nieznany mu tajemniczy i elegancki mężczyzna. Spencer wyciąga do niego pomocną dłoń w zamian za jeden budynek, za "High Museum of Art", i chociaż John ma pewne obawy, przyjmuje jego pomoc nie wiedząc, ż to kolejna niezbyt dobra decyzja... A przecież każda decyzja ma swoje konsekwencje jak również i to, że naiwność graniczy z głupotą. Trzeba zawsze uważać z kim się podpisuje pakt..., gdyby to jednak było takie proste...
Jeden błąd, jedna zła decyzja potrafi zniszczyć całe życie, a jedna osoba może czasem zmienić wszystko...
"Wiedział, że będą kłopoty. Niestety, nawet we śnie nie potrafił nic zmienić. Od tego dnia Spencer zamieszkał z nim na zawsze."
Ta książka łączy z sobie polityczne zmagania z diabelskimi, szatańskimi intrygami i magiczną sztuką. Uświadamia czytelnika, że brak wiary w siebie i samotność, odrzucenie ze względu na "inność" może doprowadzić człowieka na skraj przepaści i często wystarczy tylko maleńki krok i nie ma już odwrotu. A jedna zła decyzja pociąga za sobą kolejne...
W swojej historii autorka nic nie podaje nam na tacy, tu nic do końca nie jest oczywiste, można się tylko domyślać podświadomie zakończenia, ale i tak nas zaskoczy.
To jest dla nas jakby taka lekcja życia, żeby chociaż na chwilkę zatrzymać się i pomyśleć. Licho nie śpi, jak mówiła moja babcia, a może czeka gdzieś na nas za rogiem, więc trzeba się mieć na baczności.
Do czego człowiek jest zdolny się posunąć, żeby wygrać jakiś "stołek"?
Czy każdy jest w stanie zaprzedać duszę diabłu?
Czy dobro zawsze zwycięża w walce ze złem?
Władza i pieniądze od zawsze rządziły światem. Lecz czy zawsze rządzą najmądrzejsi i właściwi ludzie?
„Piekielna sztuka” to opowieść o ludzkich słabościach, poczuciu samotności oraz o tym do czego człowiek jest zdolny żeby przejąć władzę. O tym jak można człowiekiem manipulować i zmusić go do podjęcia różnych decyzji, o najmroczniejszych zakamarkach ludzkiej duszy.
"Tylko nie mów nikomu, że znasz prawdę!
Jeszcze nie pora, jeszcze nie czas - cicho sza!"
Polecam tę intrygującą książkę.
Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.
# Wyzwanie LC kwiecień 2024
"Piekielna sztuka" to zadziwiająca książka. Nie wiem nawet czy kiedykolwiek taką czytałam. Znajdziemy w niej niemal wszystko: i kryminał, i zbrodnię, i miłość, i zdradę, i thriller, i psychologiczną zagadkę, a jednak mimo tego lektura tej książki daje satysfakcję, wywiera wielkie wrażenie wywołując jednocześnie wiele emocji i zmusza do...
2024-04-01
# Wyzwanie LC kwiecień 2024
"Burza" to książka z gatunku fantasy, przyznam, że nawet nie spodziewałam się, że jej fabuła mnie aż tak bardzo wciągnie. Pomysł bardzo dobry na tak wykreowany świat przedstawiony jako zbiór kręgów otoczony przez Burzę. Te zewnętrzne już obróciły się w nicość, pochłonęła je Burza, a pozostałe kręgi to cały świat, bo poza Burzą nie ma już nic. Ale wejście w nią to pewna śmierć. A sama Burza ciągle poszerza swój zasięg, sprawiając jednocześnie, że dla ludzi pozostaje coraz mniej miejsca.
"Nie ma świata poza Burzą. Nie ma ucieczki, bezpiecznej przystani za wałem chmur. Nie ma niczego prócz Burzy."
"Widziałam, jak Burza zabiera ludzi, jednego po drugim. Tkniętych, sąsiadów, wędrowców, którzy zjawiali się na jeden dzień, a potem przepadali. To nieracjonalne, nie ma w tym żadnych sensownych reguł.
I dlatego samotne wejście w Burzę to wyrok śmierci."
Dodatkowym zagrożeniem są bestie, które zamieszkują Burzę, gdy tylko wymkną się z niej staja się groźne dla ludzi i atakują ich. Do obrony przed nimi są wyszkoleni wojownicy Wardana, chociaż nie zawsze są w stanie zdążyć na czas. Władca tej krainy również stara się z całych sił powstrzymać burzę, ale niestety coraz gorzej mu to wychodzi.
Każdy krąg zamieszkują inni klasowo ludzie, najbliżej pierwszego, w którym znajduje się pałac Regii jest słonecznie i mieszkańcy nie przejmują się zbytnio Burzą, im dalej od pałacu, tym mroczniej i bardziej wilgotno a jednocześnie coraz gorzej nawet z żywnością. W piątym, najbiedniejszym kręgu stoi dom dla tkniętych Burzą, którzy raz przez nią naznaczeni nigdy już nie odzyskają swego dawnego życia.
Vesper jest córką legendarnego rebelianta, dziewczyna wraz z ojcem mieszka w piątym kręgu, korzystając z pomocy Ammy, która opiekuje się tkniętymi Burzą. Jej dom jest jedynym schronieniem dla tych niejako wykluczonych ze społeczeństwa. Gdy ojciec Vesper zostaje pojmany przez straż królewską, dziewczyna zrobi wszystko żeby go uratować. Wie, że nie jest to proste a wręcz nawet niebezpieczne, ale nie ma nic do stracenia. Matka już wstąpiła w Burzę, więc chociaż ojca spróbuje uratować. Czy jej się uda?
Nie jest łatwą sprawą poruszać się niezauważonym po wyższych kręgach, gdyż od razu zwróci na siebie uwagę swoim wyglądem. Dlatego chcąc udać się do zamku w pierwszym kręgu musi zmienić swój wygląd. Ma na to sposób, za pomocą ikon chce wyglądać jak ktoś przynajmniej z drugiego kręgu, chociaż jeszcze tego nie próbowała, musi zaryzykować.
"Im bliżej jestem szczytu, tym bardziej ryzykuję."
"Im głębiej docieram, tym więcej ekstrawagancji mnie otacza. Są tu drzewa, jakich nigdy nie widziałam, o czarnej korze i liściach mieniących się jak diamenty."
Powieść napisana ciekawym, niemal poetyckim językiem, lekko się czyta i intryguje do samego końca.
Z przyjemnością śledziłam los Vesper i szukanie pomysłu na to, żeby uratować ojca. Spotka na swojej drodze i przyjaciół i wrogów, lecz nie zawsze będzie w stanie określić kto jest kim tak naprawdę. Czy będzie potrafiła zaufać właściwej osobie? Czy potrafi stawić czoła Burzy? Czy uda się jej znaleźć i uratować ojca?
"Burza" to historia o rodzinie, przyjaźni, lojalności, o walce dobra ze złem, o honorze i odwadze. A także o poświęceniu dla innych, nawet dla nieznajomych...
Jeżeli ciekawi Was ta historia to sięgajcie po książkę. A to dopiero część pierwsza...
Przeczytałam tę książkę w ramach Akcji recenzenckiej Lubimy Czytać.
Za egzemplarz dziękuję Domowi Wydawniczemu Rebis
# Wyzwanie LC kwiecień 2024
"Burza" to książka z gatunku fantasy, przyznam, że nawet nie spodziewałam się, że jej fabuła mnie aż tak bardzo wciągnie. Pomysł bardzo dobry na tak wykreowany świat przedstawiony jako zbiór kręgów otoczony przez Burzę. Te zewnętrzne już obróciły się w nicość, pochłonęła je Burza, a pozostałe kręgi to cały świat, bo poza Burzą nie ma już nic....
2024-04-06
# Wyzwanie LC kwiecień 2024
Ta książka niesamowicie mnie zaskoczyła. Nie spodziewałam się tak dobrego debiutu. Owszem, nie każdemu się podoba, ale ja wkręciłam się historię żywiołu.
Razem z bohaterami krążymy po Zakopanem a jak zwykle jest tam sporo turystów. Chociaż górale i tak ciągle narzekają na nich, ze kiedyś byli inni..., cóż oni pewnie też.
"Kiedyś to byli goście. Prawdziwi turyści. Przyjeżdżali głównie po to, żeby w góry pochodzić. Z plecakiem i głową pełną marzeń o tatrzańskich wierzchołkach. Z plecakiem i głową pełną marzeń o tatrzańskich wierzchołkach. Wynajmowali pokoje i nie narzekali, ale po przygodę. A teraz? Przyjeżdżają tacy jak ci, co ich przegoniłam. Dziady, nie turyści. Chodzą po Krupówkach tam i z powrotem, od sklepu do sklepu, od baru do baru."
Do Zakopanego na kilka dni Janusz Kowalski zabrał żonę Grażynę i swoje dzieci. Zatrzymują się w pensjonacie "Pod Smrekami". Janusz co jakiś czas próbuje znaleźć taki właśnie sposób spędzania czasu z rodziną. Zauważył, że dzieci ciągle siedzą z nosami w telefonie a żona zrobiła się nie wiadomo kiedy zrzędliwa. Teraz również całą drogę marudziła a gdy zobaczyła chmury nad Zakopanem i silne porywy wiatru, od razu zaczęła narzekać, że po co tyle godzin się tłukli żeby siedzieć w pensjonacie...
"Pod Smrekami" zatrzymuje się również Kordian, biznesmen, który nie waha się oszukiwać naiwnych klientów. W pensjonacie ma swój apartament.
Do Zakopanego zapomnieć o swoich problemach przyjechał także Jerzy, policjant chce zapomnieć o traumie, która go spotkała i nikomu się nie może zwierzyć z tego.
W pensjonacie pracuje recepcjonista Arek. Młody chłopak jakiś czas temu wciągnął się w nieciekawe towarzystwo a skutki tego odczuwa do dziś.
Pracuje tu również Władek, który dla swojej żony i czwórki dzieci jest często domowym katem, przed którym muszą uciekać z domu...
Julia jest ratowniczką, praca jest dla niej wszystkim, nie ma czasem nawet czasu na życie prywatne. Ostatnio związała się z Dawidem, ale boi się, że i tak zostanie sama.
Poznamy także Lucjana zwanego Lolkiem, który jest znany mieszkańcom miasta z tego, że gdy wieje halny, on udaje się na mostku we fraku i cylindrze, nazywają go także lokalnym wiatrowskazem, zawsze wie, kiedy będzie halny.
Tym razem również Lolek stoi na swoim miejscu i czeka na spotkanie z wiatrem.
Drogi bohaterów przeplatają się wzajemnie i ich losy przecinają się co jakiś czas. Na wielu z nich halny ma wielki wpływ, siła wiatru potrafi czasem nieźle namieszać w głowach.
"Przez około dwie minuty mieli wrażenie, że niebo nad nimi pękło i wylała się z niego jakaś nieziemska siła, która przetoczyła się po mieście, siejąc spustoszenie. Halny zawodził niczym zranione zwierzę. Wszyscy, których te dwie minuty zastały na zewnętrz, poczuli że wiatr wchodzi im pod skórę i wlewa się do żył. Że wypełnia ich płuca i wsiąka w mięśnie. Przenikał ich swoim oddechem i upiornym zawodzeniem. "
Halny mocno przybiera na sile, powalone drzewa zablokowały drogi, więc miasto nagle zostaje jakby odcięte od świata, dlatego goście z pensjonatu nie mogą wrócić do domów.
Co spotka gości w czasie halnego? Jaki wpływ na człowieka może mieć wiatr? Co może oznaczać gniew halnego?
W tej powieści autorka opowiada nam nie tylko o wietrze, ale porusza kilka trudnych i ważnych tematów. Mnie najbardziej denerwuje przemoc w rodzinie i jej usprawiedliwianie...
Polecam, bo warto przeczytać tę książkę.
Książkę przeczytałam dzięki Bonito i Dobre Chwile.
# Wyzwanie LC kwiecień 2024
Ta książka niesamowicie mnie zaskoczyła. Nie spodziewałam się tak dobrego debiutu. Owszem, nie każdemu się podoba, ale ja wkręciłam się historię żywiołu.
Razem z bohaterami krążymy po Zakopanem a jak zwykle jest tam sporo turystów. Chociaż górale i tak ciągle narzekają na nich, ze kiedyś byli inni..., cóż oni pewnie też.
"Kiedyś to byli...
2024-04-18
# Wyzwanie LC 2024
Lubię książki historyczne i chociaż nie lubię wojen, to tematyka o II wojnie światowej jednak mnie ciągle fascynuje. Myślę, że wpływ na to miały opowieści dziadka i mamy, którzy czasem opowiadali o tamtych czasach. Jako dziecko lubiłam słuchać o czasach wojny i powojennych, chociaż nie rozumiałam wtedy zbyt wiele.
"Niemiecki czołgista na froncie wschodnim. Dziennik dowódcy" to przedruk oryginalnego pamiętnika wojennego żołnierza niemieckiego. To unikalny dokument, w którym dowódca plutonu czołgów, porucznik Friedrich Sander nie koloryzował wydarzeń, pisał na bieżąco, więc pisał to co w danej chwili myślał i czuł, opisywał swoje doświadczenia oraz pisał o ludziach z którymi miał styczność, potrafił nawet krytykować swoich kolegów czy dowódców. Nie jest więc to historia spisana już po wojnie przez kogoś, kto nie brał w niej udziału.
"Dotąd sylwetka Sandera może się wydawać złowieszczo znajoma. Porucznik wyróżnia się jednak kilkoma cechami: był nie tylko uważnym obserwatorem otoczenia - sytuacji, w których się znajdował, i ludzi, z którymi miał do czynienia - lecz także utalentowanym pisarzem, który przedstawił swoje doświadczenia klarownie, a nawet z pewną dozą humoru."
Chociaż jest to dziennik, pamiętnik, to czyta się go niemal tak dobrze jak powieść. Jest to również zasługą tłumacza i wydawnictwa, bo trzeba było naprawdę sporo pracy żeby narracja była w miarę naturalna. Wszystkie mniej zrozumiałe terminy są od razu wyjaśnione, więc nie trzeba szukać przypisów na końcu książki.
A porucznik Sander nie dość, że był bardzo wnikliwym obserwatorem i realistycznie opisywał swoje przeżycia na froncie wschodnim, to jeszcze dokumentował to fotografiami. Aż szkoda, że ich nie ma w książce. Co prawda, możemy sobie prześledzić trasę, jaką przebył dowódca czołgu w drodze do Rosji (między innymi do Moskwy i Leningradu), i poszukać ciekawych zdjęć w innych źródłach, ale to już nie jest to samo.
Ten dziennik to jakby żywa relacja z frontu, który okazał się jednym z najbardziej krwawych w działaniach II wojny światowej. Niemcy mimo porządnego wyszkolenia i dyscypliny oraz bezwzględności w swoich działaniach zaskoczeni byli obrona i atakiem Rosjan. Mimo tego, że czuli do wszystkich nacji słowiańskich pogardę i nie wyobrażali sobie porozumienia z nimi, to czasem patrzyli niemal z podziwem na ich heroizm. Jednak Niemcy tak bardzo utożsamili się z nazistowską ideologią, że Hitler miał bardzo ułatwione zadanie, co zaplanował, żołnierze wykonywali bez zbędnej dyskusji. Tak po prostu byli jakby zakodowani.
Wspomnienia dowódcy czołgu ze względów historycznych są bardzo wartościowe, czasem jednak można odnieść wrażenie, że to nie działo się naprawdę...
Sander co jakiś czas zadaje sobie pytanie o sens tej wojny, ale także zastanawia się nad ludzką naturą. Nie unika trudnych tematów oraz pisze o dylematach moralnych, z którymi musieli się zmagać. Sander nie boi się pisać także o strachu przed śmiercią, o miłości i o śmierci. To nie jest tylko opowieść o nim samym i tylko o jego przeżyciach, ale to historia żołnierzy w czasie wojny na froncie wschodnim.
"Zauważyłem, że po stronie łotewskiej cała okolica jest znacznie czystsza i lepiej zagospodarowana niż po stronie litewskiej.
Na łąkach pasie się wspaniałe brązowe bydło, a nie małe, brzydkie i niedochowane kozy, hodowane na Litwie."
Dodam jeszcze, że trzeba podziwiać tego młodego niemieckiego żołnierza za trud, jaki sam sobie zadał, żeby w czasie walk wojennych nie tylko pisać dziennik, ale jeszcze robić zdjęcia. Prawdopodobnie miał jakiś w tym cel, może sam chciał wydać książkę po wojnie?
Ta książka to lektura obowiązkowa nie tylko dla miłośników II wojny światowej. Naprawdę warto ją przeczytać, dobra i wciągająca.
Pani Edycie z Wydawnictwa RM dziękuję za egzemplarz recenzencki
# Wyzwanie LC 2024
Lubię książki historyczne i chociaż nie lubię wojen, to tematyka o II wojnie światowej jednak mnie ciągle fascynuje. Myślę, że wpływ na to miały opowieści dziadka i mamy, którzy czasem opowiadali o tamtych czasach. Jako dziecko lubiłam słuchać o czasach wojny i powojennych, chociaż nie rozumiałam wtedy zbyt wiele.
"Niemiecki czołgista na froncie...
Być może moja opinia nie będzie zbytnio obiektywna, bo nie mam już od jakiegoś czasu psa, lecz za to mam innego czworonoga chodzącego również na smyczy.
Mój kot jest niejako zmuszony, żeby na podwórku chodzić na smyczy. Dlaczego? Bo jest on typowym łowcą a moi sąsiedzi to hodowcy gołębi, więc muszę kotu nieco ograniczyć zasięg jego polowań...
Książka "Wędrówki z psem" Oliwii Dobrzyńskiej to dość nietypowy przewodnik turystyczny, gdyż autorka zaprasza czytelnika na różne wyprawy w kraju w miejsca, w których goście są zawsze mile widziani ze swoim pupilem. Dlatego myślę, że to praktyczna lektura i niespotykany chyba dotąd poradnik dla każdego posiadacza psa.
Chociaż myślę, że z tego przewodnika skorzystać może każdy turysta, nawet ten nieposiadający pieska. To tak, jak ja. I z pewnością będę z niego korzystała wielokrotnie.
Tym bardziej, że książka jest niesamowicie solidnie wykonana i nie rozsypie się nawet po kilkukrotnym użyciu.
"Są takie miejsca na mapie Polski, które znamy od dziecka."
"Często tak jest, że jak mamy dokądś blisko, to odkładamy wizytę, bo przecież miejsce nie ucieknie."
Wiem, że wiele osób woli wybierać się na wędrówki zagraniczne, lecz ja myślę, że nasz kraj jest tak zróżnicowanie położony, że każdy znajdzie dla siebie to co lubi, lub co chciałby zobaczyć. Mamy przecież i morze i góry i oczywiście...Mazury, gdzie mieszkam i wiem, że tu jest jeszcze wiele mniej znanych miejsc i szlaków.
Autorka pokazuje nam obrazowo za pomocą pięknych fotografii 87 miejsc, w które warto wybrać się ze swoim pupilem. Zwłaszcza, że wiele z tych miejsc nie jest aż tak bardzo popularnych wśród turystów, więc nie ma tłoku i kolejek.
"Z każdym kolejnym odwiedzonym miejscem w Polsce uświadamiam sobie, że nasz kraj jest bardzo różnorodny."
"Mazury to duża i tajemnicza kraina. W jej najbardziej wysuniętej na północny wschód części znajduje się Park Krajobrazowy Puszczy Romnickiej. To jedno z najspokojniejszych miejsc na mapie Polski, gdzie od pierwszej chwili można poczuć więź z naturą."
Oprócz fotografii i lokalizacji miejsc wartych odwiedzenia, znajdziemy również inne informacje, na przykład o noclegu, parkingach, miejsc do zwiedzania i cenach.
Polecam wszystkim czytelnikom, którzy zechcą podróżować po naszym pięknym kraju, i nie tylko z psem.
Książkę przeczytałam dzięki Bonito i Dobre Chwile.
Być może moja opinia nie będzie zbytnio obiektywna, bo nie mam już od jakiegoś czasu psa, lecz za to mam innego czworonoga chodzącego również na smyczy.
więcej Pokaż mimo toMój kot jest niejako zmuszony, żeby na podwórku chodzić na smyczy. Dlaczego? Bo jest on typowym łowcą a moi sąsiedzi to hodowcy gołębi, więc muszę kotu nieco ograniczyć zasięg jego polowań...
Książka "Wędrówki z psem"...